Finał. Tylko dla myślących.

 

To były ciężkie dni. Odstawiłem elektrino do kąta i zająłem się analizą zjawiska generowania prądu z punktu widzenia oficjalnej fizyki. Spytacie dlaczego poświęciłem tyle energii, na propagowanie teorii o której twierdzę, że jest błędna. Odpowiedź jest bardzo prosta.

 

Gdy się ma do czynienia z ludźmi o sztampowym, matrycowym sposobie myślenia, to dotrzeć do nich można, jeżeli uda się zrobić jakiś wyłom w ich doskonale wyklepanych na pamięć frazach. I musi się to stać w ich głowach, gdyż proste wytłumaczenie jakiejś okoliczności, nie jest przez takich ludzi i ich klakierów przyjmowane jako argument.

 

Dam najlepszy przykład: kilka lat tłumaczę, że elektron nie jest nośnikiem prądu. Kilka lat fizykaliści obrzucają mnie za to błotem, a ich klakierzy nawet pozwalają sobie na chamienie (przykład: jakieś takie chamidło Ludwiczek69).

 

A na dniach odniosłem wielki sukces! Barbie, profesjonalny fizyk, facet, króry ok. 20 lat indoktrynował studentów politechnik fizyką i który celem swojego życia zrobił ośmieszanie mnie, oświadczył, że elektron nie jest nośnikiem prądu. Przeczytajcie sami:

 

To pole elektryczne porządkuje ich ruch!Jeśli prąd jest stały pojawia się niezerowa (mała!) prędkość unoszenia. Jeśli przemienny – ładunki po prostu drgają. A więc prąd płynie tak szybko, jak szybko w kablu rozchodzi się pole elektryczne! To ono bowiem powoduje, że na ładunki zaczyna działać siła. W naszej żarówce po włączeniu „pstryczka elektryczka” pojawia się zmienne pole elektryczne, ładunki zaczynają drgać, część swej energii przekazują do sieci metalu włókienka, zaczyna się ono grzać i żarówka świeci...

 

http://barbarus.salon24.pl/422828,elektrodynamika-prad-i-szamanizm

 

I niech mi teraz ktoś z fizykalistów lub ich klakierów skoczy. Będzie musiał udowodnić, że Barbie jest idiotą.

 

To samo starałem się uzyskać z generowaniem prądu, ale okazała się ciekawa rzecz. O ile o fizykach mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że to "beton", to o elektro-manach mogę powiedzieć - "tępy beton". Żeby i dla nich była ta fraza zrozumiała, to powiem "beton skuteczny".

 

Nie dociera do nich żaden argument. Nie przemawiają do nich nawet schematy. Oni pracują na własnej fali. Tak jak Barbie, przekonywujący, że energia ze Słońca dostaje się na Ziemię bez materialnego nośnika.

 

Zapytał mnie dzisiaj kolega Pinopa o taką kwestię:

 

Domyślam się, że to, co Pan chce przedstawić, także można w logiczny sposób opisać. Tak więc, na co Pan czeka? Niech Pan to logicznie opisze.

 

Na co ja czekam? Czekam aż sobie panowie fizykaliści, elektro-mani i inni "specjaliści" założą pętle na szyję. I ma się to odbyć publicznie, tak, żeby moi czytelnicy zobaczyli czarno na białym, kto i jaką wiedzę próbuje im dzisiaj indoktrynować.

 

Stołek spod ich nóg wybiję wtedy sam.

 

Bardzo ładnie zorientował się w tym komentator Gmoork, który miał na tyle cywilnej odwagi, że wypowiedział im to w twarz:

 

Panowie ................. i ............... (usunąłem imiona, gdyż na tym miejscu mógłby być każdy kto brał udział w tej dyskusji ze mną) są prawdziwymi mistrzami krętactwa w rozmowie i z pozoru sensownych odpowiedzi. Naprawdę zastanawiam się czy ci panowie są normalni. Tyle czasu spędzić przy pisaniu komentarzy i nie odpowiedzieć prawie na żadne odpowiedzi przez waldemara zadane.. mistrzostwo. Przez pierwsze ~60 komentarzy wprowadzić własne ustalenia względem doświadczeń i opisu a na końcu zacząć kręcić w drugą stronę i zarzucać panu to co oni kręcili na początku.. mistrzostwo. Ale naprawdę.. co to są za ludzie ?
Tyle czasu przeglądam rożne fora a z takim czymś jak ci ludzie tu przedstawiałem, z takim poziomem przeinaczania, jeszcze się nie spotkałem. Być może jeszcze dawno temu w szkole na polskim, podczas interpretacji wierszy było podobnie. Bo trzeba wtedy było być mistrzem w pewnym rodzaju logicznego krętactwa i wymyślania by prawidłowo zinterpretować tekst.

 

Jeszcze jeden komenattor zwrócił uwagę na bardzo ważny fragment tej dziwnej, pokracznej dyskusji. To był MEK, który przypomniał fundamentalne pytania , na które tak i nie dostałem odpowiedzi:

 

Pytasz:


1, Co to jest SEM?
2. Jaka różnica potencjałów powoduje przepływ prądu
3. Co to jest napięcie.

 

http://manipulatorzy.salon24.pl/422673,jeszcze-raz-o-pradzie-elektrycznym-cz-24#comment_6196366

 

I przy tym wszystkim, znajdują się wśród fizykalistów i takie oryginalne bufony, które mają czelność stawiać mi zarzut o "braku metodologii".

 

Tylko czym to owocuje na salonie? Elektrinem, Mukim, przekazami z Kasjopei. Mam wymieniać dalej? Prawda jest taka, że owszem warto jako naukowiec mieć podłoże filozoficzne i w miarę możliwości zadawać duże pytania. Ale samo filozofowanie na salonie nie prowadzi do niczego konstruktywnego. I właśnie dlatego, że nie ma metodologii.

 

http://autodafe.salon24.pl/422843,chrzescijanstwo-odrzuca-nauke#comment_6197528

 

Jaką metodologią operuje oficjalna nauka dowiemy się z tej notki.

Zacznę od tego, że przypomnę ten problem, który legł u podłoża dyskusji:

 

Jakiś komentator postanowił mnie pouczyć i zaproponował mi zapoznanie się z pracą prądnicy (dalej będę używał nazwy generator), odsyłając mnie do odpowiedniej literatury:

 

http://zoise.wel.wat.edu.pl/dydaktyka/Zasilanie_Urzadzen/1_Badanie_pradnicy_synchronicznej%20.pdf

 

Czytając to posobie dla studentów studiów podyplomowych WAT zauważyłem, że rysunek 1, na którym jest wyobrażona prądnica jest bardzo czytelnie zrobiony, ale ... zawiera fatalny błąd.

 

 

 

 

Według tego rysunku do żarówki (odbiornik) prowadzą dwa przewody fazowe. 1/50 sekundy przewodem fazowym jest ten, który prowadzi od kolca 1 do żarówki, a przez następne 1/50 sekundy ten, który prowadzi od kolca 2 do żarówki.

 

I tak na zmianę. Według autorów tego skryptu, prąd płynie na zmianę w dwóch różnych kierunkach. Oprotestowałem tą niegramotność i tu się zaczęło. Na moje plecy zwalili się wszyscy okoliczni elektro-mani i dawaj mnie, ojca, uczyć jak się robi dzieci.

 

Po pierwsze, jak jeden mąż stwierdzili, że rysunek jest śliczny i w odróżnieniu odemnie – prawdziwie odzwierciedla rzeczywistą sytuację.

 

Na nic były moje argumenty. Oni wszystko wiedzą lepiej i ta ich wiedza jest ugruntowana latami. Szybko zorientowałem się, że normalnymi argumentami ich nie przekonam, więc zmieniłem strategię. Postanowiłem doprowadzić do tego, żeby oni sami doszli do tego, że nie mają racji.

 

To jednak są szczwane lisy. Mistrzowie od nieprecyzyjnego wypowiadania kwestii i rozwadniania myśli. Tak z marszu ich nie weźmiesz. Trzeba tą samą kwestię poruszyć z 30 razy, żeby z nich cokolwiek logicznego wyciągnąć.

 

Po drugie wpuszczali mnie w maliny sprowadzając rozmowę do dyskusji o pomiarach, budowie maszyn, budowie sieci energetycznych, byle dalej od zasadniczego przedmiotu rozmowy, czyli ... "skryptowej" prądnicy.

 

Wielokrotnie podpowiadałem im odpowiedni kierunek, który pozwoliłby nam szybko wypracować konsensus, ale moi interlokutorzy unikali tematu jak święconej wody. Prosiłem ich o to, żeby napełnili fizycznym sensem takie pojęcia jak SEM, różnica potencjałów i napięcie.

Zdawałem sobie sprawę, że konieczność zdefiniowania tych pojęć zdyscyplinuje wszystkich uczestników dyskusji, ale ...

 

Musiałem się doczekać przybycia na blog Janusza Gorzów, żeby nareszcie usłyszeć treść tego, co według niego kryje się pod pojęciem SEM.

 

SEM to coć co pojawia się na końcach drutu nawiniętego na szpulkę, gdy do tej szpulki wkładamy i wyciągamy magnes, które umożliwia wykonanie pracy po stworzeniu obwodu elektrycznego, czyli umożliwieniu cyrkulacji (ruchu w kółko) ładunków elektrycznych.

 

Podjąłem próbę zdefiniowania "różnicy potencjałów", ale pierwsze podejście było nieudane:

 

To jest zdolność do wykonania pracy, którą może wykonać ładunek elektryczny pomiędzy potencjałem jednego końca, a potencjałem drugiego końca, czyli SEM.

 

Pozostało uściślić. Najpierw usłyszałem, że jest to różnica potencjałów na końcach cewki. Gdy uściśliłem pytanie ilustrując je rysunkiem:

 

Co to jest fizycznie ta różnica potencjałów? Czy wystękacie to wreszcie z siebie? Nie na kulach a na zaciskach 1 i 2 generatora:

 

 

I Janusz zdecydował się na to, żeby odpowiedzieć na moje bardzo precyzyjne pytanie dotyczące różnicy potencjałów, to moje szczęście nie miało granic. Połowa roboty była zrobiona.

 

Oto ta długo oczekiwana odpowiedź:

 

W sensie fizycznym jest to przeunięcie się elektronów na jeden koniec cewki.

 

Znowu z trwogą czekałem na jakieś protesty ze strony elektro-manów, ale ... oni dalej orbitują na swojej fali i nie czują niebezpieczeństwa.

 

Udział Janusza w rozmowie jest o tyle interesujący, że on już mnie dobrze zna i czuje, że gdzieś tam, pod huraganem pytań i odpowiedzi kryje się jakiś ukryty sens. Dał temu wyraz dwa razy:

 

 

Problem jest w tym, że Ty nie dopuszczasz możliwości istnienia mechanizmu wywołującego prąd elektryczny polegającego na tym, że ten sam biegun w jednym czasie tłoczy, a za chwilę zasysa (jak to Ktoś barwnie opisał) ładunki elektryczne.

 

oraz:

 

Nie podzielam pańskiej opinii, myślę, że pojąłby to bez trudu.
Nie o to tu chodzi.

 

Był taki moment, że Janusz, w porywie, próbował mnie uraczyć analogią, czyli przykładem z życia wziętym i jak zwykle związanym z wodą. Czym nawiązał do zasysania ładunków elektrycznych:

 

Jeśliby użyć analogii (którą tak lubisz) do pompy wody to mamy taką sytuację:
1. Pompa startuje i zwiększa ciśnienie, które powoduje ruch wody do domu. Na króćcu wylotowym pompy masz ciśnienie dodatnie, które jest analogiczne do naładowania bieguna dodatnio, czyli tak, aby dodatnie ładunki były wpychane drutem do domu.
2. W domu masz wiatrak napędzany ruchem tej wody i ruch wirnika tego wiatraka przerabiasz na sposób wykonania jakiejś pracy (ciepło, zimno, elektryczność), którą potrzebujesz.
3. Pompa wyhamowuje do zera i nie ma ciśnienia w domu.
Tu koniec analogii z pompą, bo poniższej sztuki pompą nie dokonasz.

 

Januszu!

 

Przypominam ten przykład nie dlatego, żeby się nad Tobą znęcać. Chcę dać Tobie (i innym) jeszcze jedną szansę. Przeczytaj ten przykład w połączeniu z Twoją własną definicją różnicy potencjałów.

 

Czy teraz jesteś w stanie dopisać punkt. 4 do swojego przykładu?

 

Nie uda mi się tego tekstu napisać w postaci jednego kawałka. Zbyt dużo informacji, które trzeba precyzyjnie wyłożyć. Napiszę go więc w częściach. Tą część zakończę twórczym akcentem. Poniżej rysunek fragmentu prądnicy (rzut z góry na jeden z biegunów).

 

Widzimy na nim aktywny bok ramki w trzech pozycjach podczas przechodzenia w pobliżu bieguna S jednorodnego magnesu. Te kropki oznaczają linie magnetyczne wchodzące w biegun S.

 

Zanim napiszę kolejną część, w której powyższy rysunek będzie moim głównym atutem, macie szansę zastanowić się nad tym, dlaczego ten rysunek jest taki ważny. Macie dla jego analizy wszystkie te same informacje co ja. Nie mam nad wami żadnej przewagi i w moim pytaniu nie kryje się żadna zagadka.